9788377313497
Cena sprzedaży:30,00 zł brutto
brutto
Cena detaliczna: 44,90 zł
Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
wydawnictwo | Vesper |
Rok wydania | 2020 |
Autor | Robert Marasco |
Tłumaczenie | Bartosz Czartoryski |
Ilość stron | 320 |
format | 140 x 205 mm |
oprawa | twarda |
EAN | 97883773133497 |
Niezbyt zachęcające tempo powieści
Co do względów technicznych twórczości nie mam zastrzeżeń , jednak tempo powieści zostawia wiele do życzenia.
Dla grupy dyskusyjnej i bookstagrama Fantastyka na luzie
„Całopalenie” to wyjątkowo trafny tytuł dla książki Roberta Marasco. Obrzęd złożenia ofiary całopalnej zakłada, że składający niczego z niej nie zabierze, że całość jest przeznaczona dla bóstwa.
W zestawieniu z horrorem to brzmi niepokojąco, czyż nie?
Niepokój to właśnie stan, który towarzyszył mi podczas lektury, prawie od pierwszych stron. Z początku autor dał nam poznać bohaterów i dostrzec w nich samych siebie – z naszymi marzeniami, codziennymi nieporozumieniami i drobnymi manipulacjami, które tak często się nam zdarzają. Nie sposób nie zżyć się z Marian i Benem, gdyż oni są tak prawdziwi, z krwi i kości, z duszą. Znam mnóstwo takich par, jak ta.
Akcja rozkręca się bardzo powoli i bardzo równo, ale nie monotonnie. I nie dzieje się tu nic przerażającego, nic, co mogłoby wywołać trwogę. A jednak autorowi udało się sprawić, że duszna atmosfera narasta z każdym kolejnym słowem. Przez cały czas lęk wpełza powoli do serca czytelnika, cal za calem, a wydarzenia sugerują, że dzieje się coś złego…
Ale przecież nic się nie dzieje. Prawda?
W tej książce się tonie. Ów niepokój pochłania na dobre, oblepia nas i wciąga coraz głębiej, aż do ostatnich kart. Jak ruchome piaski, w których w milczeniu walczy się o życie. Bohaterowie tej historii zatracają siebie krok po kroku, decyzjami na pozór nieznacznymi, machnięciem ręki na nieistotne drobiazgi. Lecz czy nie w ten sposób wypala się miłość? Gdy przestaje nam zależeć? Czy nie od tego rozpoczyna się każdy koniec – od jednego zrezygnowanego „nieważne”?
Po zakończeniu lektury czułam się wyczerpana emocjami. Kocham powieści, które mnie pożerają, które sprawiają, że jestem w innych świecie, rozdygotana od lęku o bohaterów. Historii o nawiedzonych domach czytałam sporo, ale „Całopalenie” odcisnęło się trwale na mojej psychice. To absolutna klasyka horroru – w najelegantszej, najbardziej przejmującej i obezwładniającej, wielopłaszczyznowej formie.
Recenzja powstała dla grupy dyskusyjnej Fantastyka na luzie. Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Vesper.
Polecam!
Co kryją rzeźbione drzwi? Co znaczy ten niecichnący szum za nimi? Czy dom potrafi przejąć kontrolę nad jego mieszkańcami? Czy dom może zacząć sam ożywać?
Członków rodziny, która wynajęła posiadłości za miastem zaczyna dosięgać przyjmujący ból i niepokojące objawy. Zmęczenie? Halucynacje? A może załamanie nerwowe? Nie ma duchów, zombi i przelewającej się krwi, najniebezpieczniejsi stają się sami bohaterowie. Dla siebie nawzajem i dla siebie samych. Marasco bez litości odkrywa złą naturę ludzi, uwypukla ich wady. Dla mnie nie była to historia budząca strach, raczej napięcie i, jakkolwiek to zabrzmi, smutek. Bo to smutna książka.
Klasyka gatunku? Jasne! Tak sobie właśnie wyobrażam rasowy horror. Najpierw dłuuugo spokojnie, nawet leniwie, ale wiesz, że to nie będzie trwało wiecznie. Oczywiście nie znaczy to, że jest nudno. Choć akcja wciąga powoli, ciągle coś się dzieje. Czujesz, że dreszcz, który przebiega ci po plecach zapowiada coś, czego nikt nie chce doświadczyć osobiście. Dla mnie klimat CAŁOPALENIA jest idealny. Autor buduje sprawnie napięcie poprzez dopracowane szczegóły, opisy czy sam język. Jest zagadkowy dom i bohaterowie wyjęci ze starego filmu grozy (takiego wiecie, czarno-białego). Nie ma wątpliwości, wszystkie te elementy są bardzo spójne i dopracowane. A zakończenie tej powieści było dla mnie niemal do końca zagadką.
Polecam zapoznać się z posłowiem Grady'ego Hendrixa. Rewelacyjnie nakreśla nam realia, w których książka powstała, nawiązując do panującej sytuacji społecznej Stanów Zjednoczonych lat 70, problemów.
Całopalenie
Rodzina Rolfów mając dość zgiełku miasta snuje plany o tymczasowym przeniesieniu się na peryferie. Znajdują ofertę marzeń i wkrótce wynajmują piękną, zabytkową posiadłość za drobną sumę pieniędzy, ale i obietnicę sprawowania opieki nad pewną staruszką, mieszkającą w rezydencji. Z biegiem czasu dom czy raczej pewna nienamacalna siła zaczyna wydobywać z mieszkańców to, co najgorsze. Wykorzystuje ich lęki, odbiera im trzeźwość myślenia i zdolność realnego osądu. Aby w starą posiadłość mogło znów tchnąć życie, komuś należy je najpierw odebrać. Czy rodzina Rolfów w porę odkryje niepokojące sygnały?
W książce oprócz świetnego klimatu starej, antycznej rezydencji ogromnym plusem są bohaterowie. Pedantyczna, działająca na nerwy Marian jest w tej książce niczym innym, jak uosobieniem egoistycznych pragnień i desperackiego dążenia do zaspokojenia ich. Z kolei jej mąż, Ben, jest typem człowieka zachowawczego, stonowanego i twardo stąpającego po ziemi. Właściciele rezydencji są natomiast osobliwi, a nawet ekscentryczni. Reasumując – można odnieść wrażenie, że postacie są nieco groteskowe, przerysowane, ale to właśnie dzięki temu fabuła zapada w pamięć i silnie oddziałuje na wyobraźnię. Książki nie oceniam jednak na maksymalną ilość gwiazdek z uwagi na dłużącą się akcję i sceny opisane czasem przesadnie dokładnie, a mające niewielkie znaczenie dla całej historii. Poniekąd na tym polegało budowanie napięcia w tej pozycji, jednak nie do końca jestem zwolenniczką takiego sposobu narracji.
„Całopalenie” może sprawiać wrażenie odrobinę strasznej bajki, czegoś na miarę Gęsiej Skórki. Jednak pod powłoką prostej, nieco niepokojącej historii kryje się inteligentna alegoria, dotycząca złej strony ludzkiej natury i tego, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, by spełnić swoje marzenia. W całej opowieści nie bez znaczenia pozostaje tło społeczno-gospodarcze czasów, w których powstała powieść. Lata 70. były czasem kryzysu - okresem, w którym ludzie coraz częściej opuszczali centrum miasta, chcąc osiedlić się na jego przedmieściach. Snuli zatem fantazje o swoich idealnych domach, na które często nie było ich stać. Robert Marasco wykreował zatem dom marzeń, ale i największego koszmaru.
„Całopalenie” po raz pierwszy wydane zostało wydane przeszło 40 lat temu, natomiast dziś stanowi ikonę powieści grozy, której nie powinien pominąć żaden sympatyk horrorów.
Jakub Kozłowski
tel: 61 86 86 795
e-mail: jakub.kozlowski@inrock.pl