9788377313459
Cena sprzedaży:27,00 zł brutto
brutto
Cena detaliczna: 44,90 zł
Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
wydawnictwo | Vesper |
Rok wydania | 2020 |
Autor | Paul Tremblay |
Tłumaczenie | Paweł Lipszyc |
Ilość stron | 308 |
format | 140x205 mm |
oprawa | twarda |
EAN | 9788377313459 |
Chata na krańcu świata
"You know, I never realized the end of the world would be kept to such a tight, regimented TV Guide schedule".
"Chata na krańcu świata" to teatr siedmiu aktorów na jednej scenie. Czterech napastników i trzy ofiary. Miejsce - tytułowa chata. Na końcu dowiemy się, czy udało im się uratować świat. Ale... czy na pewno?
Już wiem, do czego można by porównać tę powieść, ona była jak drzemka! Wciąga cię i wciąga, nie możesz się oprzeć, to miała być tylko chwilka, a połknęła cię na kilka godzin, budzisz się zły i wymiętoszony, nie do końca wiesz, gdzie jesteś i co się stało. No bo poważnie, co tam się stało? Skąd, jak, czemu, co w końcu było, a co nie?!
Parę godzin po lekturze zaczęłam się zastanawiać, czy coś mi nie umknęło. Pierwsze sceny z dziewczynką łapiącą koniki polne mogą być symboliczne, gdy spojrzymy na nie znając już ciąg dalszy. A może doszukuję się ukrytych znaczeń tam, gdzie ich nie ma, dokładnie tak jak "jeźdźcy"?
Autor sprawił, że czytelnik zaczyna zadawać pytania, ale wcale nie obiecał, że poda nam odpowiedzi. "Chata..." potrafi solidnie zdenerwować, ale nie jest złą książką. Zakończenie nie przynosi żadnej satysfakcji, bo też chyba nie o to chodziło. Mieliśmy się zgubić, pozostając w miejscu, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Ciekawe.
Dla grupy dyskusyjnej i bookstagrama Fantastyka na luzie
„Chata na krańcu świata” opowiada o uwięzieniu, lęku o najbliższych i próbach zachowania zdrowych zmysłów w obliczu szaleństwa. To powieść o decyzjach ludzi, postawionych przed drastycznymi wyborami.
Zamykając postaci w ciasnocie tytułowej chaty, autor potęguje poczucie uwięzienia i nieuchronność wydarzeń. Bez pośpiechu ukazuje nam subtelne zmiany w mentalności protagonistów, ich rozsypującą się psychikę i niewiarę we własną zdolność do oceny sytuacji.
Choć zagrożenie w „Chacie” na pierwszy rzut oka jest namacalne i przyjęło ludzką formę, w pewnym momencie czytelnik zaczyna wątpić w słuszność swego pierwotnego osądu. Bo choć fanatycy wydają się szaleni, chwilami można odnieść wrażenie, że i oni padli ofiarą jakiejś niewypowiedzianej grozy. Ich postępki to zaledwie wierzchołek góry lodowej – są efektem zbiorowych halucynacji, czystego wyrachowania czy czegoś znacznie gorszego plugawego? Przedwiecznego?
Nawet akty przemocy mają wywołać konkretne efekty, choćby obnażyć naszą hipokryzję. Zabójstwo w obronie własnej lub w obronie swej rodziny rozgrzeszymy bez wahania, podczas gdy rytualny mord, dzięki któremu moglibyśmy ochronić setki istnień, zdaje nam się gwałtem i potworną zbrodnią.
Najsłabszą stroną tekstu jest skłonność autora do przeciągania scen. Spadki napięcia sprawiały, że malało moje zainteresowanie treścią. Pod tym względem Tremblay nie zdołał dorównać Marasco, który po mistrzowsku przykuł moją uwagę na samym początku powieści i dręczył mnie narastającym lękiem aż do ostatnich jej kart. Drobiazgowość opisów również bywała nużąca, a gęsta atmosfera rozmywała się w nich, gubiła się bezpowrotnie. Naturalnie nie atmosfera ma być mocną stroną tej powieści, jednak bardzo mi jej brakowało.
W „Chacie” widać liczne inspiracje literaturą grozy. Motyw osaczenia, zagrożenie zbliżające się stopniowo, aż do punktu kulminacyjnego, gdy nie ma już wyjścia innego niż stawienie czoła potwornej rzeczywistości. Niepewność tego, co postrzegamy zmysłami, niezrozumiała zguba czyhająca w tle. Autor wprawnie posługuje się niedopowiedzeniem, pozwalając czytelnikowi na własną rękę analizować wydarzenia, siejąc mu coraz większy mętlik w głowie.
Mistycyzm i symbolika mają duże znaczenie dla tekstu, który odkrywa kolejne mroczne sekrety, im uważniej go analizujemy, im głębiej szukamy… Przez to wszystko powieści nie da się traktować jak zwyczajnej rozrywki, trzeba rozważać treść na kilku płaszczyznach i czytać między wierszami.
Również zakończenie daje nam pełną swobodę interpretacji. Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi i musimy sami spróbować ich sobie udzielić. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele osób może być oburzonych taką formą zamknięcia fabuły.
Mimo wszystko mam ambiwalentny stosunek do całości. Bez napięcia i grozy towarzyszących mi przy lekturze czuję niedosyt. Być może oczekiwałam czegoś innego? „Całopalenie” ustawiło poprzeczkę tak wysoko, że ciężko to będzie teraz przeskoczyć.
Na zakończenie jeszcze pochwała za oprawę wizualną - jest wprost cudowna. Papier dobrej jakości, twarda okładka, ilustracje… Każda książka z logo Vespera to po prostu uczta dla zmysłów.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Vesper. Recenzja powstała dla grupy dyskusyjnej Fantastyka na luzie.
Jakub Kozłowski
tel: 61 86 86 795
e-mail: jakub.kozlowski@inrock.pl